Ostatnio dużo czasu spędzałem z Lackym. Leżałem właśnie w cieniu po
polowanieu, gdy mały wilk przybiegł. Śpiewał jakąś melodyjkę, którąś
znałem z czasów dzieciństwa...
- Smerfy? - Zapytałem.
- Tak! - Krzyknął. - Znasz tą melodyjkę?
- Nie tylko melodyjkę. - Powiedziałem i się zaśmiałem zaczęliśmy obydwoje śpiewać.
- Mam pomysł! Pofałszujmy dla zabawy! - Krzyknął szczeniak. Kiwnąłem
głową. Chodziliśmy koło drzewa i fałszowaliśmy. Nasz śpiew przypominał
krakanie kruka lub gdakanie kury. Na końcu Lacky wydał odgłos koguta.
- Co ty taki szczęśliwy? - Zapytałem.
- Umiem atakować wodą i światłem! - Krzyknął.
- A ogniem umiesz?
- Nie...
- Chodź, spróbujemy to zmienić. - Powiedziałem z błyskiem w oku.
- Ale ja nie mam żywiołu ognia...
- To nie znaczy, że nie możesz nauczyć się kilku mocy z nim związanych.
- Ok. - Powiedział. Dotarliśmy na słabo porośniętą roślinnością polanę.
- Dobra, musisz mi pomóc.
- Jak? - Zapytał szczeniak.
- Nazbieraj trochę kamieni i ustaw je na tym kole. - Powiedziałem
rysując łapą koło. Szczeniak szybko się uwinął. Rozpaliłem ognisko...
- I co teraz? - Zapytał.
- Patrz, - Powiedziałem. Zamknąłem oczy, i powoli wydobywałem z ognia
kulę. Następnie uformowałem ją na bardziej okrągłą i strzeliłem w
kamień.
- Jak się to wykonuje? - Zapytało szczenię.
- Tak samo jak atak wody. Musisz skupić w sobie całą energię, zamknąć
oczy i wyobrazić sobie wielkie ognisko. Potem pomyśl, że wyciągasz z
niego piłkę i strzelasz. - Powiedziałem. NAgle nadeszła Vaxanaria.
<Vaxanaria?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz