-Cześć! Co robicie? – zapytałam Vixan’a widząc go z Lacky’m.
-Cześć! Uczę go ataku ogniem. – odpowiedział.
-A czy to dla niego bezpieczne? On jest wodą, więc może źle reagować na żywioł
przeciwny. Nie jest jaszcze najlepszy z wody, by to przezwyciężyć.
-Spokojnie, nad wszystkim panuję. Pilnuję go.
Uśmiechnęłam się. Vixan nie pozwoli, by coś złego się stało.
-A jak Wam idzie? – zapytałam już spokojna.
-Dobrze, dopiero zaczynamy, jak na początek jest nieźle.
Wtedy Lacky uformował z ognia lekko krzywą kulkę.
-Brawo! – powiedzieliśmy jednocześnie.
Uśmiechnęłam się do Vixan’a.
-Teraz spróbuj rzucić! – zwróciłam się do szczeniaka, który już ok. 10-15
sekund utrzymywał kształt z płomieni.
Lacky jęknął trochę i udało mu się nieco poruszyć kulę. Niestety po chwili
zgasając upadła na ziemię.
-To nic. – powiedziałam dumna z małego gasząc trawę magią ognia i znów
podpalając ognisko.
-Świetnie Ci idzie nauczanie. – Pogratulowałam Vixan’owi.
-A tam, drobiazg. – powiedział skromnie.
Lacky znów uniósł ogień i od razu rzucił kulą, która zgasła w locie.
-Bez pośpiechu Lacky. – poradził mu Vixan.
Lacky uśmiechnął się, wziął głęboki oddech i spróbował jeszcze raz, i
jeszcze, po czym Vixan pokazał mu jeszcze raz dokładnie tłumacząc każdy krok. Lacky’emu
się już niemal udało! Tylko, że kula była rzucona bardzo lekko i rozpłynęła się
tuż przy celu.
< Vixan, dokończ proszę >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz