Szłam sobie po terenach ciągle myśląc o tym co powiedział ten ptak. Nagle usłyszałam ciche pęknięcie zza krzaków. Gdy spojrzałam w to miejsce zobaczyłam jakąś sylwetkę. Coś uciekało. Poleciałam najszybciej jak mogłam w tego stronę i powaliłam jakiegoś wilka.
-Co ty tu robisz!?! - zapytałam wbijając mu pazury z szyję.
-Puść mnie!!! - wrzasnął agresywnie i zrzucił mnie z siebie.
Odepchnął mnie tak mocno, że aż się przeturlałam i lekko skręciłam łapę. On znów rzucił się do ucieczki. Wzbiłam się w powietrze i w locie strzeliłam w niego z całej siły płomieniami. Wtedy wpadł na drzewo i głośno jęknął. Wpadłam na niego jak strzała. Warczałam wściekle i znów zapytałam:
-Co tu robisz?! Szpiegujesz nas?! - głosem, jakbym miała go zagryźć, by się przestraszył. Wiedziałam, że to może być szpieg z tych, co nas atakują, miał futro koloru podobnego do Lacky'ego.
-A jeśli tak? - bąknął bezczelnie z szyderczym uśmiechem.
-Nie do mnie takim tonem! - krzyknęłam mocno wbijając mu pazury w łapy -Gdzie twoji sprzymierzeńcy?!
-Już są blisko. - powiedział równie bezczelnie sycząc z bólu.
-Kiedy?! - jeszcze mocniej przygniotłam go do drzewa.
-Co kiedy?
-Wiesz co!!! - znów wbiłam mu pazury.
-Od jutra, może pojutrza! - jęknął, a jego łapy już krwawiły.
Chwilę go jeszcze bez słowa trzymałam i puściłam. Stanął na swoje obolałe łapy, a ja mocno uderzyłam go w głowę łapą. Padł nieprzytomny. Złapałam go i zawlokłam do mojej jaskini. Było ciężko, ale mi się udało. Zauważył mnie Vixan. Wszedł do jaskini, a ja zasapana powiedziałam do niego:
-Pomóż mi...musimy go przesłuchać czy coś.
-Ale o co chodzi? Po co? - zapytał zdezorientowany, ale już był obok i utrzymywał wilka, jakby miał wstać.
-Szpiegował mnie, a jak go zauważyłam chciał uciekać. Ma futro podobne do Lacky'ego, to pewnie jeden z nich, tych co nas atakował, może nawet był przy tym ataku, gdy pomagali nam ci Twoji przyjaciele.
-Jest dosyć podobny do tamtych. - przyznał.
Wtedy ten wilk zaczął się budzić. Vixan przygniótł go do ziemi i unieruchomił.
-Kiedy wasza wataha planuje zmasowany atak!? To był tylko początek, prawda?! - zapytałam.
-Ach...no tak!...no...
-Gadaj!
-Jutro! Jutro zaczynamy...po jutrze dokończymy jak się nie uda pierwszego dnia. No i tak co dzień do skutku.
-Ilu was jest?!
-No...
-Ilu?!!
-36 i nasz alfa...jest generałem.
Odsunęłam się trochę i zastanowiłam. To przesłuchanie jest zbyt łatwe, za łatwo mówi...Może on chce, byśmy to wiedzieli! Może to spisek. Może jest ich więcej, a chcą, byśmy byli pewni, że tylu! Może chce nas przestraszyć, przestraszeni będziemy słabsi. W każdym razie nie jest po naszej stronie, nie jest zdrajcą, on ciągle jest z nimi i może kłamać. Tylko, czy nie jestem zbyt podejrzliwa i nieufna? Nie! Nie możemy mu w pełni ufać.
-Vaxanaria?
-Tak? A, no tak. Zamknijmy go w głębi jaskini, tam w tej małej grocie, a wyjście zastawmy głazem. Weźmiemy go do lochu.
-Ale przecież mówiłem! - wtrącił się obcy.
-Ale jesteś wrogiem! Nie będziemy ci ufać! Nie wykiwasz nas! - krzyknęłam, ale nie agresywnie.
On był jakby rozczarowany i znów podejrzanie spokojnie szedł do celi. Na pewno jego plan się powodzi. Później zauwarzyłam, że w dodatku się uśmiechał pod nosem.
-Vixan, nie można mu ufać.
-Jakoś zbyt spokojnie zdradzał plany tej watahy.
-No właśnie. - odpowiedziałam i opowiedziałam mu wszystkie moje podejrzenia.
< Vixan, co o tym sądzisz? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz