Ucieszyłam się, że to nie były omamy jak u jakiegoś świra, tylko coś innego. W dodatku Vixan się na tym zna, więc mi pomoże. Byłam jednak ciągle osłabiona i bardzo roztrzęsiona.
-No, tak...Były jakieś wilki, ta wataha Lacky'ego i 2 inne - jedna duża, druga mała. Wilki były bardzo silne i naszykowane do ataku, biegły przez las, do nas. Później dobiegły do polany przy jaskiniach. Wszyscy walczyli i byli ranni, wszyscy. A potem...
-Tak?
-...noo... To było bardzo dziwne... Ja zobaczyłam tak jakby siebie, ale tak jakbym stała obok.
-I co się dalej działo?
-No... Ja, ta druga, walczyłam, ale byłam bardzo ciężko ranna i w końcu zemdlałam i... wtedy się obudziłam i przestało mnie tak coś kłuć, w głowie. Był poranek, tak, że ze strony gór, z których nadbiegli, cały teren był w cieniu i... - i wtedy nagle urwałam.
-O co chodzi? - zapytał.
-Tam, od południowego-wschodu wyły jakieś wilki, zza gór, tuż przed tym jak miałam tą wizję.
< Vixan, dokończ proszę >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz