- Jesteś pewny? - zapytałam na prawdę myśląc tak samo.
- Nie do końca...
-Co teraz? Trzeba się szykować do prawdziwej wojny, bo tych wilków ciągle przybywa.
-Tak, tylko kto wie, kiedy nastąpi ich najsilniejszy atak.
-Lepiej być na niego przygotowanym o każdej porze dnia i nocy. Szykujmy się.
Chciałam polecieć, ale zapomniałam, że moje skrzydło jest złamane. Bardzo bolało, syknęłam z bólu.
-Chyba lepiej pójdę najpierw do Anastazji. - postanowiłam, i powoli poszłam. Do jej jaskini.
Wszystkie ranne wilki, oraz Elir i Anastazja udały się do jaskini medyczki. Obydwoje zajęli się leczeniem, zaś zdrowa reszta watahy poszła spać, by rano być gotowym na ewentualną walkę. Mną zajęła się Anastazja, oczyściła mi rany, usztywniła skrzydło i dała wywar roślinny, mający przyspieszyć zrastanie kości. Po pewnym czasie wszyscy położyli się spać. Poszłam do mojej jaskini. Zauważyłam, że Vixan nie śpi.
-Coś się stało? - zapytałam podchodząc.
< Vixan, dokończ proszę >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz