Urodziłam się w potężnej, liczącej dość dużo wilków watasze. Pewien
Samiec Alfa, który miał o wiele większą i potężniejszą watahę, stał się
naszym wrogiem. Któregoś dnia, niespodziewanie zaatakował naszą watahę.
Ponieważ nie byliśmy na to przygotowani, nie radziliśmy sobie zbyt
dobrze. Na moich oczach zabito moich rodziców. Przerażona uciekałam jak
najdalej. Dotarłam do niedużej jaskini. Weszłam do niej, po czym
zaczęłam się rozglądać. Nagle zauważyłam jakiegoś starego wilka.
Spojrzał się na mnie, po czym uśmiechnięty zapytał...
-Witaj, kim jesteś? Jak się tu znalazłaś?
-Ja jestem Lily- ciągnęłam zaniepokojona -Moja wataha została napadnięta, tylko ja przetrwałam- powiedziałam z łzami w oczach
-Nie martw się. Zajmę się Tobą.
Starzec okazał się przyjazny. Ucieszyłam się, kiedy postanowił mnie
przygarnąć. Przez następne miesiące wychowywał mnie, uczył odkrywać
moce, walczyć, polować, pomógł mi odkryć mój żywioł. Dość szybko
zaprzyjaźniłam się z tym wilkiem. Pewnego dnia poszliśmy razem na
polowanie. Mój opiekun zauważył dużego jelenia. Zaczaił się na niego, po
czym zaatakował. W tym samym czasie, na zwierzę skoczył także inny
wilk. Mocno odepchnął Jack'a (tak miał na imię starszy wilk, który mnie
przygarnął), tak mocno, że ten uderzył o skałę. Wilk zaczołgał martwego
jelenia w krzaki. Po chwili znów wyskoczył i rzucił się na starca. Być
może myślał, że będzie on chciał odebrać mu obiad. Podbiegłam i ugryzłam
nieprzyjaciela, by obronić Jack'a, ale basior złapał mnie za kark i
rzucił prosto na drzewo. Ponieważ był dwa razy większy ode mnie, nie
miał z tym większych problemów. Leżałam nieprzytomna przez kilka godzin.
Kiedy się obudziłam, dostrzegłam martwego wilka. Okazało się, że był
nim mój opiekun. Bardzo się zmartwiłam. Do tej pory mam poczucie winy,
że to przeze mnie on zginął. Po kilkudniowej wędrówce odnalazłam Watahę
Wojny i Wolności, do której postanowiłam dołączyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz