Wrogie wilki
zaatakowały nas. Straciliśmy moce... Wtedy mogliśmy walczyć jedynie
swoją siłą fizyczną, ale nasza wytrwałość psychiczna była również bardzo
ważna. Bałem się o członków watahy. Zobaczyłem nadbiegającego Tay'a.
Zaczął walczyć. W pewnej chwili wilki otoczyły mnie. Wpadłem na kogoś...
To był Tay! Otoczyli nas...
- Już po nas, prawda? - Zapytał Tay z lekko żartobliwym głosem.
- Nie... -
Powiedziałem. Wskoczyłem jednemu z rywali na grzbiet i przeskakiwałem na
innych. Wydostałem się z pułapki i pobiegłem na ratunek Vaxanari...
Wilki atakowały ją ze wszystkich stron, wszędzie było mnóstwo krwi. W
myślach zacząłem nieco panikować, ale szybko wziąłem się w garść...
Dostałem z całej siły w łapę, która przeszła już dwa złamania... *No
super! Złamana!*- pomyślałem. Wtedy zacząłem szukać wzrokiem
przyjaciół... Widziałem dzielną Alexis, która doskonale radziła sobie z
wrogami. Tay przybył mi z pomocą. Odepchnął wilki i pomógł mi wstać...
- Wstawaj
stary! - Powtarzał. Z trudem podniosłem się i kuśtykałem na trzech
łapach. Udałem się wraz z przyjacielem w stronę Vaxanarii. Zaczęliśmy
atakować tamte wilki, a pomagała nam w tym też Alexis, która rozprawiła
się z napastnikami. Potem nie miałem siły. Nie mogłem jednak stchórzyć i
zostawić Vaxanarii samej. Resztkami sił wziąłem ją na grzbiet i
odniosłem dalej, żeby nic się jej nie stało. Jakimś cudem otworzyła
oczy... Byłem szczęśliwy widząc, że nic tragicznego się nie stało.
Zdołała coś z siebie wydusić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz