Użyłem swej ulubionej mocy, czyli superszybkości i dogoniłem porywaczy.
Rzuciłem się na tego, który bez litości ciągnął mojego syna. Drugiego
odepchnąłem i wykorzystałem okazję, by zapytać się Lacky'ego, czy
wszystko w porządku...
- Nic ci nie jest? - Pytałem patrząc na zadrapania.
- Nic... - Odparł szczeniak. Objąłem go łapą i przytuliłem.
- Już nikt cię nie skrzywdzi. Obiecuję. - Powiedziałem patrząc na jego
rany, które powstały w wyniku ciągnięcia jego delikatnego ciałka po
wyboistej drodze. - Pójdziesz teraz z opiekunką do jaskini, i poczekasz
tam na mamusię i mnie, dobrze?
- A czemu? - Zapytał szczeniak.
- Jest tu teraz bardzo niebezpiecznie i nie powinieneś się narażać... -
Powiedziałem. Lacky pokiwał lekko głową. Było widać, że jest zmęczony.
Natily podeszła i delikatnie zabrała już śpiącego szczeniaka.
< Lacky? Nayily? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz