(reakcja Lacky'ego uzgodniona z właścicielką)
Obudziłam się wcześnie. Spojrzałam na szczenięta i
zauważyłam, że Harxii z nimi nie ma. Przestraszyłam się, ale nagle
spostrzegłam, że nadal jako nietoperz, śpi wśród stalaktytów. Zdjęłam ją i
położyłam na skórach dzika i zajęcy, na których spały maluchy. Tam szybko
zmieniła się w wilka. Karmiłam szczeniaki. Wtedy Vixan się obudził.
-Hej skarbie. – przywitałam się z nim.
-Cześć. – odpowiedział lekko zaspany pochodząc do mnie i
dzieci.
-Wszystkie tak grzecznie spały. Myślałam, że powinny w
nocy hałasować.
-Pewnie są na razie jeszcze za małe.
Uśmiechnęłam się.
-Ale się cieszę. – szepnęłam spoglądając na szczenięta.
-Ja też. – odpowiedział.
Patrzyliśmy na szczeniaki, ciągle bardzo podekscytowani
ich posiadaniem. Spojrzałam w stronę wyjścia jaskini. Słońce świeciło już
prawie ponad koronami drzew, prześwitywało między liśćmi.
-Właśnie, a Lacky? Miał nocować u opiekunki tylko, jak
obieca, że wróci o wschodzie słońca.
Vixan spojrzał na zewnątrz.
-No. Już powinien tu być.
-To co, idziemy po niego? – uśmiechnęłam się.
-Może ja pójdę. Ty na razie nie powinnaś się nigdzie
ruszać i musisz zostać z małymi. – odpowiedział troskliwie.
-Prosimy… - powiedziałam z błagalnym spojrzeniem.
-Ahh… No dobra. – zgodził się z uśmiechem.
-Hurra! Poznacie starszego braciszka! – powiedziałam do
szczeniąt.
-No to chodźmy, ale zaraz… Co ze szczeniaczkami? –
zmartwił się.
-Pójdą z nami.
-Ale jak mamy wszystkich tam zabrać, by nic się nie stało
i nikt się nie zgubił?
-Ja zaniosę Fatamanę i Harxię, a Ty Elvisa i Omegę.
-Okej.
Wzięłam szczeniaki w zęby, po czym Vixan zrobił to samo.
-Vaxi? – powiedział niewyraźnie (miał zajęty pyszczek)
-Tak? – odpowiedziałam tak samo.
-Czy to aby dobry pomysł?
-Cóż… Natily też ich zobaczy… i też będzie miała
niespodziankę… - wymieniałam znów z błaganym spojrzeniem.
-Ohh… Niech będzie. Tylko lepiej uważać. Nie powinny
jeszcze opuszczać jaskini. – ostrożnie odparł mój kochany partner.
Wyszliśmy ostrożnie, rozglądając się i chowając maluchy –
w końcu trwa stan wojenny. Jaskinia Natily jest dwie jamy obok, więc to trzy
kroki. Ze środka słychać było hałasy i głośne śmiechy. Przed jaskinią
zatrzymałam się. Vixan prawie na mnie wpadł.
-Co jest?
-Ćsii…
Położyłam szczeniaki przy swojich łapach, tak, by czuć,
jakby gdzieś poszły. Wystawiłam głowę do jaskini. W środku Natily i Lacky
bawili się w berka z Angel. Waderka szczęśliwie biegała śmiejąc się.
-Hejo! – przywitałam się z uśmiechem ze wszystkimi.
-Cześć!!! – krzyczała córeczka Natily.
-Witaj! – przywitała się wadera.
-Hej mamo! – powiedział Lacky podchodząc bliżej.
Wtedy podniosłam Harxię i Fatamanę, i weszłam do jaskini,
a mną Vixan z Elvisem i Omegą. Lacky zatrzymał się i aż mu szczęka opadła, po
czym zaczął znów powoli zbliżać się do rodzeństwa.
-Co się sta… - zaczęła Natily, ale zobaczyła maluchy i
również podeszła.
Po tym zrobiła to też jej córka. Ja z Vixan’em usiedliśmy
obok szczeniąt i uśmiechaliśmy się do siebie.
-Rety, to już one? – uśmiechnęła się Natily, witając z
małymi.
-Urodziły się tej nocy, o północy. – wyjaśniłam.
Lacky wciąż oszołomiony w końcu się odezwał.
-Więc to jest moje rodzeństwo? – chyba trochę się
ucieszył.
-Tak. Oto Elvis, Twój jedyny brat, i trzy siostrzyczki –
Fatamana, Harxia i Omega. – przedstawiłam maluchy wskazując je po kolei.
-Co?! Dlaczego same dziewczyny?! – powiedział z wyrzutami
mój synek.
-Nie mów tak, to jest Twoje rodzeństwo, a poza tym na ich
płeć nie mieliśmy najmniejszego wpływu.
Lacky skrzywił się i udając obrażonego użalał się:
-Tyle siostrzyczek…
-Oh, jesteś ich starszym bratem i naprawdę wszystko się
ułoży.
-Ahh… - mruknął Lacky – Dobrze, że jest jeden basior.
-Ah, Lacky, nie przesadzaj! Właśnie, a dlaczego nie ma
nigdzie Mindy i Lestill’a? Poszli gdzieś na polowanie? – zwróciłam się do
Natily.
Wadera zesmutniała i oczy zapełniły jej się łzami.
-Natily, przepraszam, co się stało?
Przez chwilę milczała.
-Lestill odszedł. – szepnęła – Mindy jest z nim.
-Jak to? – zapytałam współczującym tonem i usiadłam obok
niej.
-Musiał iść gdzieś daleko, do przyjaciela, bo jego żona
umiera. Zabrał ze sobą Mindy. – znów szepnęła.
-Ohh… - objęłam ją dla otuchy – spokojnie, wszystko będzie
dobrze, on wróci…
-Z kąt wiesz? Pokłóciliśmy się!
-Spokojnie, jest dorosły, poradzi sobie. Ty też poradzisz
sobie z Angel. Jesteś silna, dasz radę, pomożemy Ci, wszyscy pomogą.
-Dziękuję. – szepnęła ciągle bardzo smutna – Przepraszam,
że tak długo trzymałam Lacky’ego. Poprosiłam, by został, bo Angel płakała.
-Dobrze, nie szkodzi.
< Natily, dokończ proszę >
TO JUŻ 200 POST!!! :-D
OdpowiedzUsuńTak jak z 100, dziękuję wszystkim, którzy się do tego przyczynili!!! :-)
To super! Wataha rośnie w siłę :D
Usuń