Uśmiechnęłam się do nich.
-Niee... Raczej nie. Sama nie wiem. Ale w sumie, to może nim być, śpi jako nietoperz i ma te ząbki... - żartowałam sobie, by postraszyć Natily.
Natily znów lekko się wystraszyła.
-Spokojnie! To nasza córka. - uspokajał ją mój partner.
-Nic Ci nie zrobi. - dołączyłam się.
-No cóż... - odrobinę uspokoiła się Natily.
-To może już pójdziemy do naszej jaskini, chodź Lacky! - zawołałam przyjacielsko, bo sytuacja zaczynała się robić niezręczna.
Lacky przyszedł. Vixan wziął Elvis'a i Omegę w pyszczek, a ja postawiłam Harxię i Fatamanę ukryć pod skrzydłami. Położyłam je więc na grzbiecie i zasłoniłam, po czym pożegnaliśmy się z Natily i Angel, i poszliśmy. Lacky pomagał nam ukryć młode przed ewentualnymi wrogami. Jakby tamta wataha zauważyła szczeniaki, natychmiast zaczęliby planować atak na nie. Przedostaliśmy się do naszej jaskini. Patrzyliśmy jeszcze trochę na szczeniaki.
-To ja pójdę na chwilę do Anastazji. - powiedziałam w pewnym momencie - Zajmij się maluchami.
-Co? Ale tobie nie wolno jeszcze za bardzo się męczyć! Może zaczekaj tutaj, ja pójdę po nią, żeby przyszła. - troszczył się o mnie Vixan.
-Nie... Poradzę sobie. - uśmiechnęłam się i polizałam go w policzek.
Uśmiechnął się.
-A co, coś się stało? Źle się poczułaś? - znów się zmartwił.
-Nie, tak do niej idę...pogadać. - uśmiechnęłam się do niego.
On wtedy też się uśmiechnął i odpowiedział po chwili:
-Dobrze, to idź. Zajmę się nimi.
Uśmiechnęłam się.
-Zaraz wrócę. Pa!
-Pa!
I wyszłam. Poszłam do Anastazji.
-Anastazjo? Hej!... - poinformowałam, że wchodzę.
-Hej! - przywitała się.
-Cześć! Ja...przyszłam do Ciebie w ważnej sprawie...bo wiesz-jesteś medyczką... - zaczęłam.
-Mów śmiało. - uśmiechnęła się.
-Bo... Tak zaczęłam bać się o jedną z mojich córek...
-Coś jej jest? - zaniepokoiła się.
-Nie! Tylko... Ona chyba jest wampirkiem.
< Anastazja, dokończ proszę >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz