Szłam sobie obok jaskiń. W ten dzień byłam jakaś niespokojna,
ale nie wiedziałam czemu. Nagle usłyszałam jakieś dziwne odgłosy. Pobiegłam w
tą stronę. Jakaś obca wadera atakowała Natily. W dodatku była tam
zamknięta w klatce Angel. Bez zatrzymywania ruszyłam w ich stronę. Natily
obezwładniona leżała na drodze, a obok klatka. Zatrzymałam się przy niej i osłaniając wilczyce
zaczęłam atakować obcą. Ciskałam w nią płomieniami z całych sił. Wadera
zatrzymała się. Atakowałam dalej, włączając pozostałe żywioły. Po pewnym,
krótkim czasie obca wadera padła nieprzytomna na piach.
-Szybko! Nie wiadomo, kiedy się obudzi! – powiedziałam szybko
do Natily podnosząc ją z ziemi.
Rzuciłam się do biegu łapiąc klatkę z Angel i wystartowałam
lotem w kierunku jaskiń. Lecąc ile sił w skrzydłach dotarłam do jaskini Natily.
Padłam na ziemię, razem z Natily, którą trzymałam i biedną Angel, która razem z
klatką przetoczyła się po podłodze. Byłyśmy nieco podrapane po takim lądowaniu.
-Przepraszam… - powiedziałam cicho wstając i pomagając się podnieść
Natily – Raczej latam sama.
Angel zatrzymała się przy przeciwnej ścianie jaskini.
-Nic Wam nie jest?! Co tam się działo?! Kim była ta wadera?!
– zaczęłam pytać po chwili.
< Natily, dokończ proszę >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz