Obudziło mnie słońce. Głośno i długo ziewnęłam, przeciągając
się. Reszta jeszcze spała. Fatamana tuż obok mnie, obok Elvis, a Harxia, jak
zwykle, na suficie jako nietoperz. Leżeliśmy obok mamy i taty. Zauważyłam, że
Lacky’ego nie ma z nami. Postanowiłam coś zrobić, a nie tak ciągle leżeć.
-Fatamana!!! Fati!!! – szepnęłam głośno i piskliwie
szturchając siostrę.
-Ahh… Co? – mruknęła niezadowolona z pobudki.
-Pójdziemy gdzieś? – uśmiechnęłam się mówiąc szeptem.
-Gdzie? – zapytała zdziwiona.
-Nie wiem. Chociażby na łąkę. Poszukamy Lacky’ego. –
zaproponowałam.
Fatamana rozejrzała się po jaskini, zauważając, że
faktycznie naszego starszego brata nie ma w jaskini.
-To co? Budzimy resztę? – zapytałam.
-No dobra. – odparła krótko wstając i podchodząc do Elvisa.
Ja chciałam budzić Harxię, ale ona sama zleciała z sufitu i
usiadła obok mnie zmieniając się w wilka, zanim jeszcze zdążyłam się odwrócić.
-Mama nie będzie zadowolona. – odezwała się cicho i
niepewnie.
-E, co ty tam wiesz. Jej nie będziemy budzić, bo zaraz
zacznie coś o wojnie gadać i nam nie pozwoli wyjść bez opiekunki. Nie budźmy
nikogo i chodźmy sami. – odezwałam się do brata i Fatamany.
-Okej. – szepnęli jednocześnie.
Wstaliśmy i podeszliśmy do wyjścia po cichutku, tylko Harxia
niepewna szła wolno za nami.
-Czy to aby dobry pomysł? – zapytała Fati, ale w jej głosie
było słychać, że chce iść.
-A dlaczego miałby być zły? Przecież umiemy o siebie zadbać.
– odpowiedziałam lekceważąco.
Wyszliśmy na zewnątrz. Tam obejrzałam się do jaskini, by
sprawdzić, czy rodzice nie wstali. Spali, ale zauważyłam też, że Harxia ciągle
siedzi w jaskini.
-O rany, Harxia! Chodź tu! Co ty w ogóle tam jeszcze robisz?
Nie świruj i chodź. – zdenerwowałam się na siostrę.
-Ale nam nie wolno. – powiedziała cicho.
-O rety, bo to coś nam zaszkodzi. Przecież widzę, że w nocy
często gdzieś lecisz.
-Ja nigdzie daleko nie odlatuję, z resztą jako nietoperz
wrogie wilki mnie nie rozpoznają.
-Daj już spokój z tymi wrogami! Widziałaś jakiegoś? Mama
mówi, że są i nam coś zrobią, ale ich nie ma!
Zawsze byłam miła dla wszystkich, ale nie lubię mojej
siostry. Harxia jest jakaś dziwna. Ciągle jest niepewna, cały czas siedzi sama,
ucieka przed słońcem, jakoś dziwnie je i sama się wymyka, ale nam już nie chce
dać spokoju z zasadami. Teraz zrobiło mi się jednak trochę głupio, bo wyraźnie
sprawiłam jej przykrość. Ale i tak nie miałam zamiaru jej słuchać.
-Jak nie chcesz, to nie idź! Nie potrzebna nam ty, która
ciągle będziesz nam powtarzać, że źle robimy. – powiedziałam po chwili i odwróciłam
się.
Byłam na nią zła. Od kiedy niby słucha się zasad? Może i
potraktowałam ją źle, ale jeżeli sama się wymyka, to niech mi tego nie
zabrania. Fatamana podeszła do niej i zaczęła ją pocieszać. Czy ja jej coś
zrobiłam? Może przesadziłam i jest jej za bardzo przykro?
-Ah, no dobra: PRZEPRASZAM. – powiedziałam ciągle odwrócona
i zła.
Harxia bez słowa wzdłuż cienia poszła do lasu. My też
wstaliśmy i poszliśmy do niej. Postanowiliśmy przejść się na łąkę obok rzeki,
by później może trochę popływać. Woda była tam płytka, więc nam powinno być dobrze,
a Harxia nie powinna marudzić. Szliśmy, ja ciągle na nią obrażona. Po jakimś
czasie Fatamana się odezwała.
< Fatamana, dokończ proszę, co mówiłaś? >