Pomysł Harxii był dobry. Szalony, nieco ryzykowny, ale dobry. Zastanowiłem się, i zastanawiałem się tak jeszcze przez kilka chwil, aż w końcu wymyśliłem jak odpowiem na propozycję.
- A Twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko? - Spytałem.
- Myślę, że nie, ale lepiej się upewnić. - Odparła.
- Racja. - Zakończyłem. Weszliśmy na ścieżkę prowadzącą do jaskiń. Doszliśmy do największej jaskini, jaskini alf. Rodzice Harxii siedzieli i rozmawiali z jakąś wilczycą, a my zostaliśmy niezauważeni. Uważnie przysłuchiwałem się rozmowie.
- Niedługo ponowią atak. Nie wiem czy szczenięta przetrwają wojnę. - Mówiła ruda wadera. Stwierdziłem, że jest to generał.
- Dadzą sobie radę! Nie traćmy nadziei! - Odpowiedział alfa. Zaciekawiło mnie to wszystko. Zwróciłem się do Harxii.
- Macie wojnę? - Spytałem.
- Tak. Niewesoło się zapowiada. - Westchnęła w odpowiedzi wadera.
- Twój ojciec dobrze mówi. Nie możemy się poddawać. - Szepnąłem. Po chwili generał odeszła. Podeszliśmy do alf, Harxia nieco bliżej.
- Czy możemy przenocować w dziupli, którą znaleźliśmy? - Zapytaliśmy razem. Alfy spojrzały na siebie pytająco i po chwili ciszy mama Harxii wstała.
- Pokażcie mi gdzie jest ta dziupla. - Powiedziała. Tak więc zrobiliśmy. Zaprowadziliśmy alfę do dziupli.
- Jest na takiej dużej wysokości. Nic nie powinno nam zagrażać. - Zapewniałem.
- A tata mówił, że wilki z wrogiej watahy nie umieją latać. - Dodała Harxia.
- Zgodzi się pani? - Spytałem po kilku chwilach.
< Vaxanaria, dokończysz? Przepraszam, trochę krótkie... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz