Ja chlapnęłam jego, on znów mnie, później chlapnęłam go skrzydłem, a on obydwoma łapami ochlapał mnie taką ilością błota, że aż powaliło mnie i zakryło. Podnosząc się spojrzałam na niego, nie mogąc powstrzymać śmiechu. Energicznie otrzepałam głowę i skrzydła tak, że całe błoto z nich spadło na Dastana.
-Ha! - uśmiechnęłam się do niego.
On wtedy wsadził łapy w błoto jak przedtem.
-Ha! - odpowiedział zagarniając całe błoto ochlapując mnie.
Wtedy zaczęła się ostrzejsza walka na błoto. Nieustannie się śmialiśmy. W końcu błoto, które rozchlapaliśmy wszędzie, nam się skończyło. Na naszych futrach nie dało się już odróżnić łat, byliśmy jednolicie brązowi. Siedzieliśmy uśmiechając się do siebie w miejscu, w którym niegdyś znajdowała się ta wielka kałuża, a które teraz było tylko zabłoconym wgłębieniem w ziemi. Krótko rozejrzałam się na około. Nikt nie był tak ubłocony jak my po tej naszej walce, a rodzice śmiali się z jaskini. Spojrzałam na niego i oboje wybuchliśmy śmiechem.
< Dastanie? Mieli wojnę na błoto, a teraz tak siedzą jak prosięta w kałuży i się śmieją. X-D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz