Ucieszyłem się w duchu i skakałem z radości, lecz będąc przed obliczem pary alfa okazałem powagę.
- Dziękuję pani. I panu również. - Powiedziałem. Popatrzyłem kątem oka na Harxię. - Czy mógłbym się pobawić z Harxią? - Spytałem.
- Dobrze, tylko uważajcie na siebie! - Mówił samiec alfa, a my wybiegliśmy z jaskini.
- Gdzie idziemy? - Spytałem.
- Może do cienia? - Zaproponowała Harxia.
- Dobrze. - Przytaknąłem. Najbliższe drzewo było niezbyt rozłożyste, więc nawet się nie zastanawiając poszliśmy dalej. Idealnie! Rozłożysty, dorodny dąb dawał dużo cienia. Okrążyłem z ciekawości duże drzewo i spostrzegłem dziuplę. - Harxia! Chodź szybko! - Krzyknąłem. Wadera zjawiła się bardzo szybko.
- Już jestem. O co chodzi? - Zapytała. Bez słowa wskazałem na dziuplę. Popatrzyliśmy na siebie i wbiegliśmy do niej z radością. Dopiero teraz zdaliśmy sobie sprawę z wielkości tego drzewa.
- Możemy tu zrobić naszą kryjówkę. Będziemy się bawić, rozpada się i nie trzeba będzie wracać do domu. Co ty na to? - Spytałem. Zdawało mi się, że troszkę zaszalałem, ale pomysł był jaki był...
< Harxia, co ty na to? Znów nie jest zbyt długie, ale wena mnie opuszcza... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz