-Ależ oczywiście! - uśmiechnęłam się do nowego kolegi.
Może i to mama jest alfą, ale i tak ja wtedy poczułam się, jakbym to ja nią była.
-Wstań proszę, oprowadzę Cię po moich terenach. - powiedziałam uśmiechając się z udawaną powagą.
Wilk zaśmiał się trochę i poszliśmy razem nad rzekę. Była wezbrana. Pewnie przez deszcz.
-Oto nasza rzeka. Przychodzimy tu sobie z rodzeństwem i Angel, ale mama każe nam iść zawsze z opiekunką, bo była jakaś wojna, ale chyba zapomnieli o nas chyba. I tak mama zawsze zrzędzi, że bez opieki mamy się nie szwendać, bo coś tam niby nam się stanie. Jakoś nigdy nie widziałam wroga na naszych terenach. - użalałam się trochę.
-Masz rodzeństwo? - zapytał szybko basior.
-Tak. Brata Elvisa i dwie siostry, Fatamanę i Harxię. Fatamana jest fajna, świetnie się z nią bawi, będziemy sobie pewnie często razem łazić po łąkach, pływać nad rzeką - wymieniałam - często z Elvisem to robimy. Harxii raczej nie lubię. Ona sama się wymyka nocami i lata po terenach bez opieki, ale zawsze zwraca nam uwagę, jak my to robimy. Niestety Fati jest tak miła, że nie pozwala jej zostawić. Ale to nam nie przeszkodzi i tak będziemy się świetnie bawić. - uśmiechnęłam się na myśl o przyszłych zabawach, tym więcej nas, tym lepiej!
-A kim jest ten ktoś, co o nim wspomniałaś, że z rodzeństwem i...
-Angel. Właśnie też Ci chciałam o niej opowiedzieć.
-To imię tej waszej opiekunki? - domyślał się Dastan.
-Nie... - zaśmiałam się - To jej córka. Ona też często się z nami bawi. W sumie zawsze.
-Aha! - zaśmiał się basior i razem się trochę śmialiśmy.
-Ale fajnie, że jest więcej szczeniaków do zabawy. Razem jest raźniej. - powiedziałam.
Odwróciliśmy się znów w stronę rzeki.
-Właśnie! Przecież zaraz zacznie znowu padać, a ja zamiast Cię oprowadzać tylko gadam. Chodź, biegniemy nad wodospad! - powiedziałam startując, a on pobiegł za mną.
Razem pobiegliśmy do wodospadu, gdzie spędziliśmy chwilkę, po czym pokazałam mu resztę terenów. Zaczęło się ściemniać. Gdy tylko to zauważyłam, zaczęło padać. I to tak silnie.
-Za mną! Biegniemy do jaskiń! Bo moja mama chyba będzie już bardzo zła!- zawołałam i popędziliśmy do domu.
W jaskini otrzepaliśmy się tuż przy wejściu i sprawdziło się. Podeszła do mnie wściekła mama i zaczęła krzyczeć:
-Omega?! Gdzież Ty się włóczyła?! Tata Cię szuka cały dzień! Dlaczego nic nie mówiąc od tak znikasz na cały dzień?!
Ja stałam nie koniecznie się przejmując. Dastan był ze mną, więc zaraz zajmie się przyjmowaniem go do watahy. Tak jak myślałam mama zwróciła się do Dastana, już kompletnie przyjaznym tonem i wyrazem pyszczka i zadała to znane pytanie:
-Gdzie Twoi rodzice? - i zadała to znane pytanie: - Masz watahę?
-No cóż, rodzice nie żyją. Naszą watahę zaatakowano i przegraliśmy.
Tylko ja przeżyłem.- powiedział Dastan spuszczając głowę, ze smutkiem w
głosie.(odpowiedź uzgodniona z jego właścicielką)
Mama posmutniała i kontynuowała.
-W takim razie dołączysz do nas. Jestem Alfą Watahy Wojny i Wolności. Mam na imię Vaxanaria. A jak Ty się nazywasz?
< Dastan? dokończ proszę >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz