To było zabawne. Myślałam, już, że zjadł tego motyla. Patrzyłam na całą grupkę z cienia, bo oni w pogoni za motylem przenieśli się na niebezpieczne dla mnie słońce. Uśmiechnęłam się i zaśmiałam pod nosem. Ten dzień był bardzo fajny. Nawet podobało mi się towarzystwo nowych kolegów. Zwłaszcza spodobał mi się Dastan. Był jakiś taki zabawny i przyjazny. Nie wiem czemu, ale jakoś bardzo go polubiłam. W pewnym momencie spojrzał na mnie, a ja na niego, ale po tej króciuteńkiej chwili odwrócił wzrok. Było w nim coś takiego wyjątkowego i przyjaznego... Pogrążyłam się w zamyśleniu na ten temat, gdy usłyszałam znajomy głos. To był mój starszy brat.
-Rany, ale się tu was nazbierało! - powiedział na przywitanie widząc całą naszą dużą gromadę.
Spojrzał krótko na Angel, po czym powiedział:
-Mama wie, że tu jesteście bez Natily?
-Chyba nie, i nie mów jej! - powiedziała Omega.
-A co jak powiem?
-Nic nie powiesz! - krzyczała przerażona.
-A czyżby?
-Lacky, nie! Błagam! Z resztą pani Natily nam pozwoliła!
-Ah, no dobra, chociaż...
-Lacky!
-Co? - droczył się dalej.
Omega przybrała dumny wyraz twarzy, po czym powiedziała do niego:
-Jak jej powiesz, będziesz musiał się z nami użerać w dzień i w nocy, bo nie damy Ci spokoju, a nie zapominaj, że mieszkamy razem.
Lacky zamyślił się z przerażeniem na pyszczku po czym głośno przełknął ślinę i odpowiedział:
-Wiesz co, ty to wiesz jak wzbudzać panikę w wilkach. Nie ma nic gorszego od waszej małej, wrzeszczącej bandy! - kontynuował z już udawanym strachem.
-Osz, TY!!! - warknęła z uśmiechem Omega i zaatakowała go (udawanie), po czym wszyscy rzucili się (dla zabawy) na Lacky'ego, który (również dla zabawy) tarzał się po ziemi i usiłował zrzucić z siebie kolejne szczeniaki.
Zabawa była fajna, choć ja nadal tylko stałam z boku, bo wszystko działo się na słońcu. Wszyscy śmiali się i powarkiwali w zabawie. Jak byłam mała (bardziej) uwielbiałam zawsze zabawy w walki. Później, po około dziesięciu minutach Lacky uciekł do cienia i zabawa tam się razem z nim przeniosła. Dołączyłam i świetnie bawiłam się z resztą w naszą zabawę z wczesnego dzieciństwa pod tytułem ,,atak na Lacky'ego" X-D. W pewnym momencie nieco zbyt wczułam się w zabawę i nie zauważyłam słońca, w wyniku czego poparzyłam sobie łapę i skrzydło. To jednak nie przeszkodziło mi w zabawie, do której od razu powróciłam, zachodząc starszego braciszka od strony cienia. Po chyba godzinie takiej zabawy, wszyscy bardzo, bardzo zmęczeni wskoczyli do strumyka, by się ochłodzić, po czym wspólnie, zanurzeni po grzbiety w wodzie, oglądaliśmy zachód słońca. Lacky był obok mnie, a dalej Angel.
< Lacky, dokończ proszę ;-) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz