(na opowiadanie zgodziła się właścicielka szczeniaka, jest to jego opowiadanie ,,Jak tu dotarłem")
Wzbiłam się do lotu i
obserwowałam nasze tereny z powietrza. Nagle zobaczyłam jakieś szczenię wśród
drzew. Wylądowałam obok niego.
-Co Ty tu robisz na mojich
terenach? – zapytałam poważnym tonem.
Szczeniak chyba trochę się
przestraszył.
-Ja, ja tak tylko… -
zaczął coś mamrotać pod nosem.
-Taak… - przeciągnęłam
podchodząc bliżej niego.
-No?! – dopytywałam się
dalej, bo nic nie mówił.
Maluch trochę się cofnął.
-Przepraszam. J-ja nie
wiedziałem, że to twoje tereny. – odpowiedział.
-A gdzie twoji rodzice,
opiekun, ktoś starszy? – zapytałam już trochę przyjaźniej.
-Ja uciekłem, bo … chcieli mnie zabić.
-Takiego szczeniaka?!
Kto?! Twoji rodzice?!
-Nie! Ten alfa…
-Ale czemu chciał zabić
szczeniaka?
-Bo…ja…
-Hyy…
-Bo ja…myśleli, że
podsłuchiwałem tajne plany wojskowe tajnej akcji.
-Jakiej ,,tajnej akcji”?
-Chciał potajemnie
zaatakować jakąś nową, słabą watahę dla terenu.
-Jaką? – zapytałam jakbym
się nie domyślała.
-Jakąś małą,
Wolności…Wojny…
-Watahę Wojny i Wolności?
-Ta… Tak.
-Ach… - westchnęłam. –A co
na to twoji rodzice?
-Oni… Bo mój tata nas
zostawił, a mama…niedźwiedź ją zabił tydzień temu. Teraz jej siostra się mną
zajmowała.
-A jak liczną grupą tu się
zjawią?
-Tylko on i 10 wojowników…,,TU’’?
-Tu, oto moja Wataha Wojny
i Wolności.
-Acha…
-Ach…Chodź. –powiedziałam
do szczeniaka i zaczęłam się oddalać.
Od razu podbiegł do mnie i
tuż przy mojej nodze szedł ze mną do watahy. Wyglądało to jakby to był mój
szczeniak … ale ja nie lubię szczeniąt! A on się przykleił. Może podrzucę go
Natily, albo Dalii… albo Anastazji! Vixan raczej nie chciałby szczeniaka na
samodzielne wychowanie. Myślałam tak komu podrzucić malucha, a on coraz
bardziej się do mnie przylepiał. Tak się niezręcznie czułam…nie lubię
szczeniaków, a on chodzi przy mnie jak przy mamie! W co ja się wpakowałam!
Dotarłam w końcu do jaskiń
z nowym członkiem, bo przecież nie mogłam dzieciaka tak samego w lesie
zostawić. Podeszła do mnie Anastazja.
-Cześć! – przywitała się
uśmiechnięta, ale gdy spojrzała na szczeniaka uśmiech zaczął znikać z jej
twarzy. Radość zastąpywać zaczęło zakłopotanie i ciekawość.
-Co to za szczeniaczek? –
zapytała.
-Znalazłam go samego w
lesie, nie mogłam go przecież zostawić. – jęknęłam, a z wyrazu mojej twarzy
wyczytać można było pytanie ,,Co ja mam z nim zrobić?!”.
-Może oddajmy go Natily? –
zaproponowała moja przyjaciółka, chyba wiedziała o czym myślę.
-Tak, ale chyba ktoś
powinien go przygarnąć. – powiedziałam.
Anastazja wiedziała, że
nie lubię szczeniąt i poszła ze mną do Natily. Maluch ciągle szedł przy mojej
nodze.
-Witaj Natily! –
przywitałam się.
-Dzień dobry! – powiedział
szczeniak.
Usiadłam a maluch położył
mi się na łapie. Tego już za wiele!
-Cześć dziewczyny! Witaj
malutki! – odpowiedziała nasza opiekunka.
-Natily ratuj! – szepnęłam
szybko do wadery. – Przylepił się na amen!
-Hmm… - mruknęła myśląc co
robić.
-A jak ty się nazywasz? –
zapytał patrząc na mnie szczeniak.
-Ja już nie wytrzymam
Natily, przygarniesz go? – zapytałam ignorując pytanie malucha.
Nastała cisza. Anastazja i
Natily patrzyły na mnie, a młody wilk leżał i wtulał głowę w moje futro.
-Ach! No dobrze mały,
jestem Vaxanaria i mogę się tobą zajmować.
-Będziesz moją mamą?! –
zapytał z entuzjazmem.
-Tak! Niech Ci będzie! –
wydusiłam z siebie zamykając oczy.
Szczeniak jeszcze bardziej
wtulił mi się w futro i szepnął zasypiając
-Jestem Lacky…
Ale ja nie byłam taka spokojna,
ja nie lubię szczeniąt! Nie będę się z nim bawić! Nie będę dobrą matką! Ja
nawet nie wiem co robi dobra matka! Moja o mnie nie myślała! Co ja zrobiłam?! …
Dobrze, że będzie miał dobre ciocie i wujka, bo to nie było mądre… Ale zapewnie
mu dobry początek – młody alfa – no i będę mieć następcę … W co ja się
wpakowałam?! W dodatku zbliżać może się atak, a nasza wataha dopiero się
rozwija.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz