sobota, 30 marca 2013

od Vaxanarii - ,,SZCZENIAK"



(na opowiadanie zgodziła się właścicielka szczeniaka, jest to jego opowiadanie ,,Jak tu dotarłem")


Wzbiłam się do lotu i obserwowałam nasze tereny z powietrza. Nagle zobaczyłam jakieś szczenię wśród drzew. Wylądowałam obok niego.
-Co Ty tu robisz na mojich terenach? – zapytałam poważnym tonem.
Szczeniak chyba trochę się przestraszył.
-Ja, ja tak tylko… - zaczął coś mamrotać pod nosem.
-Taak… - przeciągnęłam podchodząc bliżej niego.
-No?! – dopytywałam się dalej, bo nic nie mówił.
Maluch trochę się cofnął.
-Przepraszam. J-ja nie wiedziałem, że to twoje tereny. – odpowiedział.
-A gdzie twoji rodzice, opiekun, ktoś starszy? – zapytałam już trochę przyjaźniej.
-Ja uciekłem, bo …  chcieli mnie zabić.
-Takiego szczeniaka?! Kto?! Twoji rodzice?!
-Nie! Ten alfa…
-Ale czemu chciał zabić szczeniaka?
-Bo…ja…
-Hyy…
-Bo ja…myśleli, że podsłuchiwałem tajne plany wojskowe tajnej akcji. 
-Jakiej ,,tajnej akcji”?
-Chciał potajemnie zaatakować jakąś nową, słabą watahę dla terenu.
-Jaką? – zapytałam jakbym się nie domyślała.
-Jakąś małą, Wolności…Wojny…
-Watahę Wojny i Wolności?
-Ta… Tak.
-Ach… - westchnęłam. –A co na to twoji rodzice?
-Oni… Bo mój tata nas zostawił, a mama…niedźwiedź ją zabił tydzień temu. Teraz jej siostra się mną zajmowała.
-A jak liczną grupą tu się zjawią?
-Tylko on i 10 wojowników…,,TU’’?
-Tu, oto moja Wataha Wojny i Wolności.
-Acha…
-Ach…Chodź. –powiedziałam do szczeniaka i zaczęłam się oddalać.
Od razu podbiegł do mnie i tuż przy mojej nodze szedł ze mną do watahy. Wyglądało to jakby to był mój szczeniak … ale ja nie lubię szczeniąt! A on się przykleił. Może podrzucę go Natily, albo Dalii… albo Anastazji! Vixan raczej nie chciałby szczeniaka na samodzielne wychowanie. Myślałam tak komu podrzucić malucha, a on coraz bardziej się do mnie przylepiał. Tak się niezręcznie czułam…nie lubię szczeniaków, a on chodzi przy mnie jak przy mamie! W co ja się wpakowałam!
Dotarłam w końcu do jaskiń z nowym członkiem, bo przecież nie mogłam dzieciaka tak samego w lesie zostawić. Podeszła do mnie Anastazja.
-Cześć! – przywitała się uśmiechnięta, ale gdy spojrzała na szczeniaka uśmiech zaczął znikać z jej twarzy. Radość zastąpywać zaczęło zakłopotanie i ciekawość.
-Co to za szczeniaczek? – zapytała.
-Znalazłam go samego w lesie, nie mogłam go przecież zostawić. – jęknęłam, a z wyrazu mojej twarzy wyczytać można było pytanie ,,Co ja mam z nim zrobić?!”.
-Może oddajmy go Natily? – zaproponowała moja przyjaciółka, chyba wiedziała o czym myślę.
-Tak, ale chyba ktoś powinien go przygarnąć. – powiedziałam.
Anastazja wiedziała, że nie lubię szczeniąt i poszła ze mną do Natily. Maluch ciągle szedł przy mojej nodze.
-Witaj Natily! – przywitałam się.
-Dzień dobry! – powiedział szczeniak.
Usiadłam a maluch położył mi się na łapie. Tego już za wiele!
-Cześć dziewczyny! Witaj malutki! – odpowiedziała nasza opiekunka.
-Natily ratuj! – szepnęłam szybko do wadery. – Przylepił się na amen!
-Hmm… - mruknęła myśląc co robić.
-A jak ty się nazywasz? – zapytał patrząc na mnie szczeniak.
-Ja już nie wytrzymam Natily, przygarniesz go? – zapytałam ignorując pytanie malucha.
Nastała cisza. Anastazja i Natily patrzyły na mnie, a młody wilk leżał i wtulał głowę w moje futro.
-Ach! No dobrze mały, jestem Vaxanaria i mogę się tobą zajmować.
-Będziesz moją mamą?! – zapytał z entuzjazmem.
-Tak! Niech Ci będzie! – wydusiłam z siebie zamykając oczy.
Szczeniak jeszcze bardziej wtulił mi się w futro i szepnął zasypiając
-Jestem Lacky…
Ale ja nie byłam taka spokojna, ja nie lubię szczeniąt! Nie będę się z nim bawić! Nie będę dobrą matką! Ja nawet nie wiem co robi dobra matka! Moja o mnie nie myślała! Co ja zrobiłam?! … Dobrze, że będzie miał dobre ciocie i wujka, bo to nie było mądre… Ale zapewnie mu dobry początek – młody alfa – no i będę mieć następcę … W co ja się wpakowałam?! W dodatku zbliżać może się atak, a nasza wataha dopiero się rozwija.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz