przepraszam, że to aż tak długo trwało
A, i tutaj oni jeszcze nie słyszeli o tym ataku na Natily (Anastazjo, możesz ją powiadomić jakoś tutaj, by się trzymało wszystko?)
Wiem, że słabo się to ładu trzyma, ale bazujmy na tym, że by dalej pociągnąć watahę i jakoś ją wznowić.
A, i tutaj oni jeszcze nie słyszeli o tym ataku na Natily (Anastazjo, możesz ją powiadomić jakoś tutaj, by się trzymało wszystko?)
Wiem, że słabo się to ładu trzyma, ale bazujmy na tym, że by dalej pociągnąć watahę i jakoś ją wznowić.
Rano do mojej jaskini wleciał chłodny wietrzyk. Otworzyłam oczy. Wszyscy jeszcze spali. Gdy spojrzałam w stronę wyjścia z jaskini zobaczyłam śnieg. Wyszłam, by to zobaczyć. Ziewnęłam cicho, by nie obudzić innych, a gdy znów otworzyłam oczy zobaczyłam Anastazję wybiegającą zza drzewa.
-Vaxi! Vaxi! - wołała podbiegając do mnie.
Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem, a ona od razu zaczęła mówić.
-Jak widzisz - śnieg pada - a jest wiosna! Nie sądzisz, że to dziwne?
Rozejrzałam się naokoło.
-Cóż, może i wiosną rzadziej pada śnieg, ale myślę, że to najnormalniejszy śnieg. - uspokoiłam ją - Chociaż może być czymś nadzwyczajnym, na przykład może to zbliża się jakaś wataha lodu, albo smok... Może to wrogowie ponawiają atak z nowymi siłami...
-Nadal pamiętasz tą wojnę? - zapytała z troską w głosie Anastazja.
Nie odpowiedziałam przez chwilę, tylko spojrzałam z dal.
-Oni nie mogli od tak zapomnieć. Atakowali nas, aż nagle się rozpłynęli. To nie jest normalne. Oni na pewno gdzieś się czają! Zbierają siły i chcą znów zaatakować! Na pewno! Musimy być gotowi!
-Mamo, Ty mówisz o tej wojnie cały czas, a od kąt pamiętam nic się nie wydarzyło! To po prostu jakaś paranoja! - wtrąciła się Omega wychodząca z jaskini - Przestań wreszcie panikować i wszędzie widzieć czających się wrogów! Ich już nie ma! Od ponad pół roku!!! Wiesz ile to czasu? Nie pozwalasz nam żyć, bo boisz się czegoś, czego od dawna już nie ma!!! Śnieg pada i tak czasem bywa! Nic złego się nie dzieje! Wiosną też może spaść śnieg!
Obie spojrzałyśmy na waderkę i przez chwilę zapanowała cisza. Było mi przykro.
-Ja przepraszam Omega... - zaczęłam z troską w głosie - Ale wiem, że oni powrócą i to niebawem. Mieli prawie 8 miesięcy na przygotowania i...
-Ich już od dawna nie ma! Nie możesz żyć w ciągłym strachu i wszędzie ich widzieć! To paranoja!!! - przerwała mi córka.
-Uderzą wreszcie, a my nie będziemy umieli się bronić!!! Oni nas obserwują!!! Chcą zaatakować i mogą to zrobić w każdej chwili!!!
-Jak za 10 lat nadal nie powrócą nadal będziesz ich wiązać ze wszystkim co nienormalne i widzieć pod każdym kamieniem?! Ich już nie ma!!! Pogódź się z tym, że to tylko Twoja paranoja!!!
Omega zaczęła płakać i pobiegła do lasu.
-Omega! - chciałam ją gonić, ale Anastazja mnie zatrzymała.
-Daj jej chwilę czasu, na pewno nic jej się nie stanie. - uspokoiła mnie przyjaciółka i ruchem głowy zachęciła, by pójść z nią dalej sie przejść.
Byłam rozdarta. Wszystko co powiedziała Omega miało sens, ale ja i tak bałam się, że powrócą. Wiedziałam to! Ale... Omega ma rację... Po moim pysku zaczęły spływać łzy. Czułam się fatalnie.
-Wiedziałam, że będę złą matką... - zaczęłam cicho do Anasazji - Ale ja naprawdę czuję, że coś nam grozi. Nie chcę tego, ale ja naprawdę ich w ten sposób ograniczam...
Po tych słowach się rozpłakałam.
< Anastazjo, pociesz, proszę >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz