Kamienie nad nami runęły, prosto na nas. Ktoś mnie popchnął to była najmłodsza siostra.
- Ty… ty – mówiła Fatika – zgiń w męczarniach!!
- Siostra daj nam spokój – mówiła druga siostra.
- Fatika – odezwałem się – zróbmy układ ty nas puścisz i nie będziesz nas śledzić i zostawisz nas w spokoju…
- A będę z tego mieć? – zapytała Fatika.
- Zostawimy cię i zapomnimy o wszystkim. – powiedziałem.
- Czyli nic się niestało i nic się nie wydarzyło, jednym słowem nic nie pamiętamy zaczynamy od nowa? – spytała.
-Tak. – powiedziałem.
- Spadać mi stąd, w takim razie. – krzykał.
Wybiegłem z moją siostrą, tą dobrą. Na zewnątrz czekała nas niespodzianka ogrodzenie z cierni. Chciałbym umieć latać, uratowałbym nas. I nagle Poczułem coś na plecach…
To były skrzydła, tak skrzydła jak u nietoperza, o takich marzyłem.
- Wskakuj na grzbiet. – powiedziałem.
- Umiesz latać. – zapytała.
- Jasne, że nie - powiedziała.
Bez zastanowienia skoczyła mi na grzbiet. I polecieliśmy, szło mi bardzo dobrze. Dolecieliśmy już do mojego domu i za razem jej nowego domu…
Ciąg dalszy nastąpi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz